Dzisiaj postanowiłam uporać się z ostatnimi zużyciami tego roku. Mimo upływu 2 miesięcy nie nazbierało się tego dużo i jak zwykle dominują produkty do włosów... Czemu? Naprawdę nie wiem. Kolorówka ostatnio wcale nie ubywa a wręcz odwrotnie mam wrażenie, że się rozmnaża jak króliki :P Co do tych zużyć to mam tu dzisiaj kilka moich bezwzględnych faworytów oraz kilka kosmetyków, które znalazły się w mojej łazience zupełnie nieplanowane.
Zapraszam :)
Matricium Biodermy - ulubieniec od chyba 3 lat, ciągle wracam do tego specyfiku i gdyby nie cena to chyba używałabym cały czas. Pięknie koi moją cerę i nawilża, jak dla mnie cudo.
Lush Angels on bare skin - jeden z ulubionych czyścików tej firmy, chyba 3 opakowanie. Będę wracać recenzja była
tutaj :)
John Frieda Sheer Blonde - korygujący szampon do włosów blond. Nie wiem czemu ponownie sięgnęłam po szampon z tej serii. Używałam wcześniej tego niby rozjaśniającego i strasznie go nie lubiłam. Ten nie jest wcale lepszy, moje włosy są po nim sianowate a odcień wcale się nie odświeża.
Alverde Aloe Vera Hibiskus - szampon, który przywiozłam z Chorwacji wreszcie doczekał się zużycia i szkoda, bo był całkiem fajny. Pachniał obłędnie ale wydajność miał strasznie kiepską, nie wystarczył nawet na 10 użyć. Wielka szkoda, może kiedyś przy okazji do niego wrócę.
Batiste suchy szampon - najczęściej używany suchy szampon w tym roku. Mam spory zapas w różnych zapachach, więc uwielbienie trwa ;)
Taft suchy szampon - kupiłam kiedyś przypadkiem jak zabrakło mi Batiste i to był strzał w kolano, straszny produkt. Na szczęście mała pojemność i szybko pożegnałam ten koszmar.
Balea Melon Tango żel pod prysznic - nadal żele Balea rządzą w mojej łazience, bo przywiozłam z Chorwacji taki zapas, że chyba do następnych wakacji mi ich starczy :P Za tą cenę całkiem przyzwoity kosmetyk, choć nie raz mam wrażenie, że lekko wysuszają mi skórę, na szczęście olej na mokrą skórę ratuje sprawę. Myją przyzwoicie :)
Balea Melon Tango mydło do rąk - podobał mi się zapach więc wzięłam :) Myło OK.
Tołpa Botanic Białe kwiaty płyn micelarny - faktycznie delikatny ten płyn, zdecydowanie bardziej niz inne micele tej firmy, jednak zapach był dla mnie zbyt męczący, intensywny. Wolę płyny bezzapachowe, uwielbiam micele Tołpy ale po tego raczej już nie sięgnę.
Yves Rocher balsam do ciała o zapachu konwalii - uwielbiam balsam z tej serii, leciutki, pięknie pachnący aż żal mi było go używać, wracam do niego na pewno. Więcej o tej serii było
TUTAJ :)
Revlon odżywka do włosów - ta miniatura raczej nie przekonała mnie do zakupu pełnowymiarowego opakowania. Liczyłam na większe nawilżenie włosów.
L'Oreal Prodigy farba do włosów - pozostała odżywka do włosów, która o dziwo jest mega wydajna i starcza naprawdę na kilka użyć. Wracam do tej farby systematycznie.
GoArgan+ ogórecznik - absolutne moje cudo, uwielbiam taki miks oleju arganowego. Pachnie obłędnie i używałam go i do twarzy i do ciała. Chcę go dużoooo... Na pewno pojawi się w ulubieńcach roku :)
Pharmaceris N żel do mycia twarzy - całkiem przyzwoity, używałam kilka miesięcy. Nie wysuszał i nie podrażniał, idealny rano do odświeżenia buzi. Może spróbuję pianki z tej serii.
Clinique All About Eyes - miniatura kremu pod oczy. Od czasu do czasu wpada mi przy okazji zakupów ten kremik, teraz znów sobie o nim przypomniałam dlatego pełnowymiarowa wersja do mnie już leci. Idealny na dzień, na noc wolę ANR EL.
Bielenda Ideal Skin maska algowa - sięgam po algi jak tylko moja cera potrzebuję ukojenia. Bielenda to dobra marka i lubię ich algi tak samo jak Clareny. Mam spory zapas i często do nich wracam :)
To tyle jeśli chodzi o ten rok. Porządki zrobione :) Teraz czas na podsumowanie roku i oczywiście ulubieńców. Na pewno się kilku znajdzie.
Wam życzę na Nowy Rok wszystkiego co najlepsze, przede wszystkim wytrwałości w prowadzeniu bloga, zdrowia i samych fajnych promocji w drogeriach :) Najlepszego kochani!
Na koniec dodam tylko, że przygotowuję też dla Was noworoczną niespodziankę, zatem zagladajcie :)